Dzień po…
Dzień, w którym mama przyprowadza swoje dziecko do przedszkola i musi ono zostać bez niej z obcymi ludźmi, dziećmi, których nie zna i w otoczeniu, które jest inne, niż to, w którym czuło się bezpiecznie, jest często prawdziwym koszmarem i dla dziecka i dla jego rodziców.
Maluch przeżywa autentyczną panikę i strach, gdy zostaje oddzielony od swoich rodziców, którzy zapewniali mu dotąd poczucie bezpieczeństwa i komfortu.
Jednocześnie jednak uczy się, że rozłąka nie jest stała i że powrca on do swojej bezpiecznej bazy, jaka jest rodzic. Dzięki temu uczy się akceptować chwilowe oddzielenie od swoich najbliższych, z czasem czerpiąc radość z tego, że może przebywać wśród innych dzieci i bawić się z nimi.
Z obserwacji tego, jak rozłąkę przeżywają rodzice i ich dzieci wynika kilka spostrzeżeń:
- im bardziej ubogie jest środowisko, w którym dziecko jest wychowywane, tym większym stresem reaguje na nową dla siebie sytuację
- Im mniej samodzielne jest dziecko, tym mocniej przeżywa oddzielenie od rodziców
- Im bardziej zależne emocjonalnie od swoich rodziców jest mały człowiek, tym intensywniej odczuwa on brak stałej obecności i wsparcia swoich opiekunów.
- Reakcje związane z osamotnieniem obejmują szerokie spektrum emocji od złości i furii, po przerażenie, smutek i apatię.
Na szczęście my, ludzie mamy mechanizmy adaptacyjne, które pozwalają nam szybko przystosowywać się do nowych okoliczności, o ile stres nie jest zbyt intensywny i długotrwały, ponieważ w takiej sytuacji nastąpi wyczerpanie rezerw organizmu i pojawią się symptomy przewlekłego stresu (łącznie z problemami zdrowotnymi).
To dość powszechne doświadczenie, odnoszące się do nas i naszych dzieci, jest całkiem dobrą ilustracją tego, w jaki sposób nadmierna i uzależniająca emocjonalnie więź z naszymi psami może wpływać na rozwinięcie się u nich stresu separacyjnego, związanego z rozłąką.
Pies jest dla wielu właścicieli kimś więcej, niż tylko zwierzęciem, pełni rolę przyjciela, domownika, członka rodziny. Instynktownie opiekujemy się nim tak, jak opiekowalibyśmy się osobą najbliższą, w tym – dzieckiem.
Obecnie czas, w którym pozostajemy w domu sprzyja nawiązywaniu i budowaniu szczególnie silnych więzi emocjonlanych. Psy przebywają przez cały niemal czas w naszym towarzystwie. Śpią z nami, towarzyszą nam na każdym kroku, mają mnóstwo naszej uwagi i troski. W zamian otrzymujemy też od nich wsparcie przytulając je i głaszcząc. W ten sposób naturalnie uspokajamy się i uzyskujemy wiele emocjonalnego ciepła od istot, które nas bezwarunkowo akceptują i kochają.
Stała obecność, zainteresowanie, uwaga, kontakt fizyczny i bliskość wpływa na funkcjonowanie układu nerwowego, w tym na wydzielanie oksytocyny – a więc neuroprzekaźnika odpowiedzialnego z tworzenie więzi. Najwięcej oksytocyny wytwarzane jest w mózgu w sytuacjach szczególnie nacechowanych emocjonalnie. To właśnie oksytocyna odpowiada za więź pomiędzy kochankami, za instynkt macierzyński, jaki pojawia się u matki zaraz po porodzie, za szczególne poczucie bliskości u osób, które wspólnie przeżywają jakąś trudną sytuację lub muszą stawić czoła wyzwaniu. Wspólne przeżywanie takich właśnie niełatwych sytuacji buduje silną więź.
To wszystko ma jednak swoje drugie dno i bardziej mroczną stronę.
Nadmierne przywiązanie może wyzwalać intensywne emocje podczas rozstania. Nagłe zerwanie więzi staje się ogromnym stresorem, w którym organizm może reagować w sposób bardzo gwałtowny.
Przyjdzie czas, gdy skończy się okres izolacji i będziemy wracać do naszych codziennych obowiązków. W jaki sposób wytłumaczymy wtedy naszym psom, że od tego momentu będą musiały radzić sobie z samotnością i izolacją, skoro wcześniej nauczyliśmy je, że mają nas stale przy sobie? Niektórym psom będzie trudno pogodzić się z tak nagłą zmianą i wtedy mogą rozwinąć objawy stresu ( i lęku ) separacyjnego, który przejawia się wokalizacją (szczekaniem, wyciem), niepokojem ruchowym (bieganiem po całym mieszkaniu), nadmiernym dyszeniem i wydzielaniem śliny, załatwianiem się w różnych miejscach, niszczeniem przedmiotów i mebli, gryzieniem drzwi wejściowych (nawet związanych z samookaleczeniem) i nadmierną reaktywnością lub przeciwnie – apatią.
Aby zapobiec takim scenariuszom warto już teraz świadomie podjąć działania, które ułatwią naszemu pupilowi pozostawanie w samotności, gdy my wrócimy do naszych codziennych zajęć.
Przede wszystkim – nauczmy psa samodzielności. Jak to zrobić? Poprzez celową izolację połączoną z jakimś „sygnałem niedostępności właściciela”. Takim sygnalem może być np. gryzak, który pies dostaje tylko wtedy, gdy pozostaje sam w innym pomieszczeniu na swoim posłaniu. Wiele osób korzysta z klatki kennelowej, dzięki czemu taki trening jest znacznie łatwiejszy. Pies uczy się, że gdy przebywa w klatce – nikt się nim nie zajmuje, a on ma do dyspozycji ulubiony gryzak. Jeśli nie mamy klatki – można fizycznie przywiązać psa tak, aby nie mógł chodzić za nami po całym mieszkaniu, lecz mógł swobodnie leżeć na swoim miejscu zajmując się gryzakiem.
Oczywiście nie zaczynamy od długiej izolacji. Na początek wystarczy dosłownie parę minut. Co jest ważne w tym ćwiczeniu – kończąc je zabieramy psu gryzak. Dzięki temu budujemy skojarzenie, że niedostępność człowieka i jego oddalenie nie jest związane z czymś przerażającym, lecz przyjemnym (gryzak).
Kolejne, proste ćwiczenie, które możemy zrobić natychmiast, to NIE nagradzanie psa „za nic”.
Jeśli mamy ochotę pogłaskać psa, albo zaprosić go na kanapę – zróbmy to jako nagrodę za coś, co pies najpierw zrobi dla nas. Może to być np. krótka sesja ćwiczeń posłuszeństwa. Postępując w ten sposób uczymy psa, że nasza czułość i pieszczoty pojawiają się jako nagroda za ćwiczenia, a nie same z siebie – niezasłużone i niejasne dla psa.
Już samo wykonanie tych bardzo prostych ćwiczeń sprawi, że stworzymy pewne ramy, w których psu łatwiej będzie funkcjonować gdy zostanie sam. Wystarczy, że wychodząc zostawimy mu na posłaniu TEN gryzak, a on będzie rozumiał, że teraz ma się zająć nim, a jego ludzie będą przez jakiś czas niedostępni.
Zakończenie naszej izolacji stanie się początkiem izolacji dla wielu naszych psów. Od nas zależy, czy już teraz pomyślimy o ich przygotowaniu na ten moment, dzięki czemu nie będziemy przeżywać potem tego, że cierpią one z powodu stresu, czy lęku separacyjnego.